Polska dwóch prędkości

Polska dwóch prędkości

O Polsce dwóch prędkości mówiło się już w bardzo dawnych czasach, kiedy to tereny zachodniej Rzeczpospolitej były terenem wielkich inwestycji i strategicznego działania władzy chociażby w zakresie uprzemysłowienia ośrodków miejskich, podczas gdy wschodnie rubieże pozostawały bez większego planu i opieki, a więc bez szans na równie szybki rozwój. Po dziś dzień daje się dostrzec te historyczne różnice analizując chociażby gęstość zaludnienia oraz ilość i znaczenie ośrodków miejskich usytuowanych na zachód od Warszawy i tych na wschód od Stolicy. Sama siatka drogowa i kolejowa podpowiada, że wschodnie części Polski były szalenie długo spychane na drugi plan jeśli chodzi o kwestie inwestycji. Także patrząc na mapę współczesnych klubów piłkarskich można z całą stanowczością stwierdzić, że cała licząca się czołówka polskich zespołów wywodzi się z Polski centralnej lub zachodniej. Warszawa, Trójmiasto, Szczecin, Łódź, Bydgoszcz, południowe Górniki, Kraków, Gliwice, Katowice, Poznań – to miasta najważniejsze dla polskiej piłki ostatnich lat. Gdyby nie względnie duża rola Lublina, Olsztyna lub Rzeszowa, wschodnia ściana nie miałaby praktycznie żadnego reprezentanta w wyższych klasach ligowych. Wciąż jednak mowa tutaj o drugiej i pierwszej lidze – Ekstraklasa nie zawitała do tych miast od dawna.
Dzisiaj w kontekście możliwości sportowych o Polsce dwóch prędkości mówić można jednak nie tylko ze względu na historyczny podział naszego kraju na dwie części. Piłkarsko Polska także rozwija się ostatnio dwutorowo – piłka reprezentacyjna kwitnie i coraz bardziej przypomina ułożone zachodnie reprezentacje, podczas gdy piłka klubowa od zachodu coraz bardziej się oddala i już nawet z odległymi wschodnimi klubami zaczyna mieć problemy. Dla polskiego kibica oznacza to niestety często prawdziwy dysonans poznawczy i zagubienie, ponieważ jeszcze pięć lat temu to reprezentacja była obiektem drwin i kpin. Przed organizowanym w Polsce i na Ukrainie EURO 2012 reprezentacja Franciszka Smudy nie grała efektownie ani efektywnie, ale jako gospodarz – nie musiała, ponieważ nie występowała w eliminacjach. Ten brak ogrania w meczach o stawkę składająca się z całkiem ciekawego składu personalnego reprezentacja odbiła się od fazy grupowej i poległa u siebie zajmując ostatnie miejsce w grupie i przede wszystkim – prezentując wyjątkowo przeciętny futbol na tle i tak przeciętnych rywali grupowych.
Po dymisji Smudy na Mistrzostwa Świata w Brazylii zespół miał zaprowadzić Waldemar Fornalik, który wcześniej prowadził z wielkimi wynikami Ruch Chorzów i miał zaprezentować atakującą dwoma napastnikami kadrę. Następca Smudy zbyt mocno opierał się jednak na selekcji i przygotowaniu swojego poprzednika, nie miał wyraźnej wizji składu osobowego, a w kluczowych meczach sięgał niekiedy po tak emerytowanych zawodników jak Mariusz Lewandowski, czym udowodnił brak długofalowej wizji. Na Mistrzostwa Świata polska reprezentacja nie pojechała, a przygotowania do EURO 2016 zostały już powierzone przez Pana Zbigniewa Bońka, Prezesa PZPN, jego przyjacielowi z boiska, Adamowi Nawałce. Prezes wziął na siebie w mediach całą presją związaną z wyborem, z którym wielu dziennikarzy się nie zgadzało, a celem stawianym selekcjonerowi było nie tylko awansowanie do EURO 2016, które według nowej formuły mogło przyjąć nawet do trzech najlepszych zespołów z jednej grupy. Te nowe zasady ułatwiały awans, ale trenerowi postanowiono również dodatkowy cel – odbudowanie reprezentacji, stworzenie jej styli i charakteru.
W tamtych trudnych czasach reprezentacja nie stanowiła kolektywu i oglądanie jej meczów nie było przyjemnością – stadiony bywały coraz bardziej puste, ilość telewidzów śledzących spotkania była rozpaczliwie niska. Paradoksalnie w tym czasie to kluby piłkarskie potrafiły nie tylko dostawać się do fazy grupowej Ligi Europy, ale nawet wychodzić z tej grupy i grać w fazie pucharowej. Dochodziło nawet do sytuacji, w których jednocześnie na tym etapie rozgrywek brały udział aż dwa polskie kluby – Lech i Legia. Z czasem sytuacja jednak odwróciła się diametralnie, czego przełomowym momentem było EURO 2016 we Francji.
Już na etapie kwalifikacji europejskich polska reprezentacja zaczęła grać skutecznie, ale co dla kibiców równie ważne – widowiskowo, otwarcie, nowocześnie, z dwoma napastnikami. Lewandowski i Milik okazali się duetem nie do zatrzymania, na miarę ścisłej europejskiej czołówki, a Polacy mimo sporej liczby straconych goli strzelali ich rywalom znacznie więcej. Co zaś kluczowe, reprezentacja wreszcie stworzyła kolektyw, zyskała własny styl, a każdy z zawodników zaczął walczyć także za kolegów z drużyny – skończyły się szyderstwa, oglądanie reprezentacji znów było przyjemnością i wokół piłkarskiej reprezentacji natychmiast zapanowała doskonała atmosfera.
Na EURO Polacy wypadli doskonale i mieli ogromne szanse na niesamowity sukces, jakim byłby awans do półfinałów – niestety odpadli w ćwierćfinale z Portugalią, chociaż prowadzili długo 1:0. Po takich apetytach wszyscy liczyli, że również kluby się przełamią i faktycznie – niespodziewanie po EURO do Ligi Mistrzów po dwudziestu latach awansowała Legia Warszawa. Niestety, awansowała tam tylko po to, aby obnażyć najbrutalniej wielką przepaść między krajową, a międzynarodową piłką klubową.

Add Comment